niedziela, 28 grudnia 2014

131.

Depresja się nasila...
Nie wiem czy nie przepiszą mi przez to psychotropów... Wnerwiam się na wszystko i wszystkich... Koszmar jakiś... Niech to już się skończy. Nie chce tu być! Chcę wyjść i móc robić to co chcę. Popłakałam się dziś w centrum z bezradności... Mam dość tej choroby, tego stanu rzeczy i depresji. Czuję się fatalnie, widzę ten paskudny tłuszcz, czuję jak się rozrastam. Nie mogę przestać o tym myśleć. Nawet dzisiaj, chodź cały dzień spędziłam z Arkiem, to w ciąż natrętne myśli: jeść, nie jeść, jestem głodna, nie jesteś, zjesz to i zwymiotuje, cholera znowu wymiotowałam, jeść! znowu chce mi się jeść!. I tak cały czas... bez przerwy... Mózg mi wariuję z niedożywienia. Od wigilii nie ma dnia bym nie wymiotowała. Ciągłe wędrówki do kibla, i ciągły psychiczny głód. Nie wytrzymuje już tego. Dobrze że już jutro poniedziałek i normalny tryb tygodnia... Jestem tak wykończona... Dziś już czuję że będę płakać przy obiedzie, czuje w kościach że psychika mi siądzie. Jestem cały czas nie miła, zimno mi, wszystko mnie wyprowadza z równowagi. Najgorsze jest to zimno... wszyscy w krótkich rękawkach a ja? ja: rajstopy, skarpety, spodnie, koszulka, sweter, bluza i na to mój kombinezon... i dalej zimno! Łeb cały czas boli bo myśli nie dają mi spokoju. W środę ważenie!!!! o zgrozo na 1000% przytyłam ok 1kg..... MASAKRA. Tłuszcz po mnie spływa, brzuch wypukły, odstawili mi leki i znowu nic nie chce się normalnie wydalać... Nie dociera do mnie fakt że moja wiecznie drobna mała przyjaciółka nie weszła w spodnie a ja je nosze bez problemu... Idzie się zabić że i tak uważam ją za chudszą....CZEMU?!?! Czemu nie mogę widzieć tego normalnie?! Czemu nie umiem akceptować normalnej sylwetki?. Czemu mając nie dowagę dalej czuję się gruba?! Ile jeszcze będę się tak męczyć? Ile to jeszcze będzie trwać?! Zaczynam myśleć że jestem w tych 25%  których wyleczyć się nie da, nawet na chwilę.
W środę sylwester w szpitalu dla wariatów!!! WIIIII ale będzie wypas.... Namówiłam Arka żeby spędził go ze mną... mam wyrzuty sumienia że tak mu jebie sylwestra... ale fajnie zacznie nowy rok, na oddziale dla wariatów, normalnie CUDO!!! Mam sukienkę na tą wypasioną imprezę... co z tego? I tak będę wyglądać jak baleron w kiecce... jak mam niby schudnąć przynajmniej 5 kg w 3 dni?! tak się nie da! Będę grubasem, największym na potańcówce... Świetnie... Do tego będzie żarcie, hahahaha cudnie kto by nie chciał się nawpierdalać? Jasne że będę żreć, rzygać, żreć, rzygać. Uroczo. Wpuść świnie do kuchni a wyżre Ci wszystko... Jestem obleśna, nie ważne jaki rozmiar będę nosić będę obleśna... 36? 34? zawyżona numeracja w sklepie... Ja się przecież mieszczę tylko w 42 ... Obrzydlistwo... Czemu tak to wszystko wygląda?! Czy ja proszę o dużo kiedy mówię o ładnym wyglądzie? nie mogę być chuda?! Czemu akurat ja muszę być oblana tłuszczem?!

+ czytam wasze blogi kochane, nie zawsze coś zamieszczam bo boję się że was de motywuję, ale czytam i jestem na bieżąco. ah i odnowiłam liste czytanych blogów (po prawej stronie "my") jeśli o kimś zapomniałam dajcie znać :3

1 komentarz:

  1. Kochana moja <333
    Popłakałam się czytając twojego posta ;cc jeju skarbie walcz! Walcz bo ja wiem ze Ty dasz rade z tego wyjść!! Były gorsze przeciwności i udawało się!!
    Walcz z chorobą <333

    OdpowiedzUsuń