poniedziałek, 30 czerwca 2014

2.

Dzisiejszy dzień powinien być piękny!
1, dostałam się do szkoły medycznej!
2. zaczęłam nową prace!
Jednak jest źle, odchudzanie MASAKRA
Rano idealnie, bo śniadanie 196 kcl. Jednak potem masakra, po pracy pojechałam na Brzeską zobaczyć czy dostałam się na technika, potem na Wieleński do cer fura po zakupy.......... i tu się zaczęło.... w sklepie zjadłam pół bagietkę ziołową, i kupiłam sobie sunbites co dało 768 kcl na LUNCH!!!!!! więc jak tylko dojechałam do domu to do kibla.... wymiotowałam długo ale nie wszystko ze mnie wyszło.... potem obiad potrawka z ryżu i kurczaka niby nie kaloryczna ale jak się zje dwie miski to jednak. Potem czekolada z ryżem, kawałek ciasta i znowu do kibla..... i znowu nie wszystko... teraz zjadłam kolacje płatki z mlekiem, ale już mój żołądek chce je zwrócić....
Generalnie jak obliczyłam to ok 659 kcl strawiłam, jednak nie jestem tego pewna więc napisze że 1000 na pewno i kto wie że nie więcej.....
JUTRO BĘDZIE LEPIEJ!!!!!
dobrze że chociaż nie strawiłam wszystkiego....

Moja nowa praca raczej nie należy do najbardziej interesujących, INTIMISSIMI na pewno było ciekawsze, jednak szkoła i taka praca raczej źle by się skończyła. No i w PGP mam wolne weekendy i pracuje razem z kumplem. Do tego sklep był w centrum handlowym więc na przerwach chodziło się do sklepu po jedzenie, w nowej pracy nie ma sklepu, nie można z niej wyjść więc zjem jutro tylko jogurt sojowy w pracy i wypije cole 0.

Smutno mi, chłopak w pracy znowu na nocce, a ja sama w mieszkaniu, ciężko mi to przeżyć. Przez lęki się nie wysypiam, znajomi i luby każą mi iść znowu na terapie i po leki... ALE PO NICH SIĘ TYJE!!! i tak dobrze że zgodziłam się na antykoncepcje....

Czemu nie umiem być szczęśliwa?!
Czemu nie umiem docenić tego co mam wokoło siebie?!
Czemu niczego nie akceptuje?!

Błagam jak to czytasz to pociesz mnie, daj parę rad i słów otuchy. Czuję się taka samotna wśród tylu ludzi.

http://formeandmydreams.blogspot.com/ przypomniała mi o tej piosence

niedziela, 29 czerwca 2014

1.

Mam bulimie.
Mam słabą psychikę.
Przez społeczeństwo nazywana jestem "chora psychicznie"
Rocznik 95, tak ten który najgorzej zdał maturę.


To był wstęp.
dzisiaj:

Jestem sama w mieszkaniu, chłopak w pracy na nocce, jutro ja zaczynam też tam pracę, oczywiście jeśli wszystko dobrze pójdzie. Jeśli nie, to zostaję bezrobotna, bo pracę w ekskluzywnym sklepie rzuciłam, bo była okropna.
Czemu piszę ten cały blog? Bo znowu czuję się jak śmieć, jak ktoś bez wartości. Muszę mieć gdzie opisywać wzloty i upadki, by mieć siłę do zmian.
POSTANOWIENIA:
1. schudnąć (nigdy nie jestem zadowolona z sylwetki, to chyba przez chorobę)
2. dawać z siebie wszystko w pracy (by dawała jaką kol wiek satysfakcje)
3. do końca lipca ogarnąć włosy
4. nie kupować chipsów, czekolady, batonów itp.
5. nie jeść w pracy
6. uzdrowić stopy
7. pójść do dentysty
8. nie mieć napadów bulimicznych!!!!!!! (od roku mam je przy najmniej raz na tydzień)
9. być lepszą kobietą
10. sprzątać
11. OSZCZĘDZAĆ!
Tak wszystko co wyżej, jeśli zostanie spełnione ma dać mi szczęście...
Opiszę trochę siebie.
Jestem rocznik 95, mało ciekawy, ten co nie czuję się gimbusami tylko dlatego że ma jeszcze starą podstawę programową.
Miesiąc temu wyprowadziłam się z domu, mieszkam z chłopakiem.Właśnie zrozumieliśmy co znaczy żyć od 1 do 1, bo jest ten moment gdzie zostało nam ostatnie 20 zł....
 Czemu się wyprowadziliśmy tak szybko? Bo mój dom był niezdrowy, ale nie o tym dzisiaj. On wyprowadził się dla mnie. Czy ja bym zrobiła dla niego to samo?! Wolę nie odpowiadać.
Przed wczoraj dowiedziałam się że zdałam maturę, rzuciłam okropną prace i odetchnęłam z ulgą.
Dzisiaj wróciłam od rodziców chłopaka zapakowana po nos słoikami z jedzeniem. Wracając do stolicy czułam się jak 100% słoik, chodź na dowodzie istnieje miejsce urodzenia jako Warszawa.