wtorek, 17 listopada 2015

73.

Co ja mogę napisać?
Że czuję się sama?
Że krzywdzę wszystkich?
Że nienawidzę siebie?
Że nienawidzę anoreksji?
Że nienawidzę bulimii?
Że nie chcę się leczyć?
Że się w tobie zakochałam jak głupia?
Że przeszłość nie odeszła?
Że pakujesz się w gówno które nazywa się KIRI?
Że ja to chodząca destrukcja?
Że doszłam do perfekcji w rzyganiu?
Że tęsknie nie wiem za czym?
Że umieram wam na rękach?
Nie wiem co mam mówić... nie wiem jak mam dalej żyć. Że naprawdę chcę normalności, błagam o nią. Płaszczę się przed Bogiem by mnie wysłuchał.
Chce się pobawić żyletkami, chcę znowu to zrobić. Mam 20 lat a choroby nastolatek. HA HA jestem porażką swojego życia. Jestem nikim. Nie chce żyć, mam dość, MAM TAK CHOLERNIE DOŚĆ ŻYCIA. NIENAWIDZĘ SIEBIE, swojego ciała, swojej głowy, swojego umysłu. Ja nie wiem co się dzieję, kiedy naprawdę się uśmiechnę?! Od 5 lat udaje. Ah ano wszystkie te głupie motylki chcą żebyś przyszła, odpierdol się ode mnie idź do nich. Czemu nikt nie chce mi? Bo co nie ładna, niszczy?! Efekt ten sam, chuda będziesz. Tak samo obleśna jak z anoreksją, tak samo samolubna, tak samo niewartościowa. Kretynki pakujcie się w to no proszę, będziecie "idealne" a zarazem obleśne. Chcecie wiedzieć jaka jest prawda?
Prawda jest jedna, jeśli zachorujesz masz już wszystko w dupie, siebie, rodzinę, chłopaka, przyjaciół. NO ALE JESTEŚ IDEALNA. Bzdura ważyłam 49 kg i nie byłam idealna, ważyłam 45 i też nie byłam idealna, ważę 50 i nie nie jestem idealna. NIE MA IDEAŁU, bo zawsze może być "lepiej". Proponuję się zabić, bo po co żyć, kiedy liczysz się tylko ty dla siebie?
Zamienię się z każdą szczęśliwą grubaską, z każdą! Bo wolała bym być gruba, ale normalna.
Tyle że dla mnie jest za późno.
Nikt nie chce mnie leczyć, psychiatrzy odmawiają spotkań, szpitale mnie nie chcą.
Ja wiem że umrę z powodu choroby.
Wiem że to moja wina
Wiem że dałam ciała w tym życiu
Tylko że przykre że drugiego nie ma

poniedziałek, 16 listopada 2015

72.

Nie wiem ile ważę,
Wstawię wam moje fotki.
Wiem że nie jest najlepiej.

 Na początek łapka, je nawet lubię, szczególnie dłonie. Chodź mam na nich dużo blizn, to wiem że jak by ktoś zobaczył moje ręce stwierdził by że jestem chuda. Dalej jest niestety gorzej...


Nogi.... pozostawiają bardzo dużo do życzenia, no ale cóż objąć mogę w połowie? Mogę... to chyba i je przeżyje. Chodź na kolejnych zdjęciach widać jak są pokiereszowane .... Obrzydza mnie to ale co człowiek może, jeśli już się wydarzyło....

Jpr... plecy.... Tłuste obleśne generalnie to zmiany, wyćwiczenia i czego tak dusza zapragnie, wyglądają obrzydliwie .... ugh FUJ niech ktoś je weźmie ode mnie, bo patrzeć nie mogę
 Co tu dużo mówić, widać że mam brzuch, że jadłam tego dnia, że est gruby i tłuszczyk spływa. W spodniach jeszcze, szkoda że bez wyglądam jak ciężarna.... Super chodźmy się zajebać wspólnie wszystkie grubasy....
Co tu dużo mówić?Widać. Super że żebra, tylko czemu te boczki? Te tłuste uda?! Czemu to wszystko?! niby chuda, a gruba.... HAHAHAHA obrzydliwe proszę nie zrzygajcie się jak popatrzycie <3
SROTYWACJA grubasa, pojedz jeszcze... Może jeszcze ciasteczko? A może pączka? hmmm myślę że to i to będzie idealne <3 A nie, może kiełba albo baleronik tak dla Ciebie to idealne. FAT COW! FAT COW! FAT COW! FAT COW! FAT COW! FAT COW!

czwartek, 5 listopada 2015

71.

Staram się nie załamywać
Myśleć pozytywnie, że zły okres minie.
Tyle że kiedy?
Jem, jem, jem, jem, jem , wymiotuje, jem jem, jem, wymiotuje.
Czemu? Mam wrażenie że od wizyty u rodziców załączył mi się wpierdalacz, tylko czemu?! Stres i wspomnienia związane z tym miejscem? Czy długa męcząca rozmowa o mojej chorobie?
Sama nie wiem
Mam mocne postanowienie że koniec tej wyżerki.
Chcę jeść, ale nie tyle....
Jaki przeżyłam wstyd w sklepie, gdy następnego dnia musiałam wrócić i wymienić rozmiar z 32 na 34... nie wiem co się stało. Niby nie przytyłam a w 32 nie weszłam.... Nigdy nie przymierzam spodni, zawsze biorę 32/34 i jest dobrze. Jednak tym razem 32 było za małe. Znaczy dopięłam się, ale wyglądałam jak baleron... Ze łzami w oczach wymieniałam na 34. Potem jadłam, jadła, rzygałam, jadłam, jadłam, rzygałam, jadłam, rzygałam.....
Wczoraj złapałam się na myśli, ze chciała bym nocować u lubego po to żeby  rano kupić sobie coś do jedzenia po drodze do akademika..... ŻENADA.... na szczęście nie spałam u niego i nie kupiłam nic do jedzenia.... Bardzo mi na nim zależy i nie chce by kiedykolwiek się dowiedział że rzygam.
Moja współlokatorka... nie wiem co się z nią dzieje..... nie wiem. Martwię się o nią, ona nie chce gadać, nie chce nic powiedzieć. Wiem tylko tyle że chodzi o wagę, jedna pierdolona rzecz tak głupia jak waga jebie jej życie studenckie.... Chciała bym jej jakoś pomóc ale nie wiem jak, nie chcę ze mną wychodzić. Nawet dziś wymigała się od wspólnego powrotu z uczelni, bo książka , po profesor bo DUPA, widać że nie chciała ze mną gadać.
Wiem że nie jestem dobrym człowiekiem, wiem że jestem depresyjna, wiem że ludzie często źle się przy mnie czują jak tylko zdejmę maskę szczęśliwej....