niedziela, 6 lipca 2014

8.

Postanowiłam coś napisać, napisałam to już J. w komentarzu, ale napisze to i tu, gdyż często spotykam się z opinią że bulimia to jest mieć ciasto i zjeść ciastko....

Jednak nie zgodzę  że wymiotowanie to jak zjeść ciastko i je nadal mieć. Bulimia to jest zeszmacanie się każdego dnia, to czołganie się po ziemi. To codzienne błaganie siebie samej by nie wymiotować by nie jeść by mieć siłę walczyć. To codzienne krzywdzenie ludzi którzy Cie kochają, to codzienny płacz, to wydawanie pieniędzy na marne, to marnotrawstwo jedzenia. To codzienna walka, bo ja choruje od ponad 2 lat... to codzienna modlitwa bym nie umarła, bo wyniki krwi są tak złe że lekarze uświadamiają Ci ze jesteś w najwyższej grupie zagrożenia życia jeśli nie zmiennie siebie. A jednak nie zmieniam... czemu? nie potrafię.

***
Na temat diety dziś nie chce pisać, ograniczę się że dziś strawiłam ok 500kcl i wypiłam hektolitry zielonej herbaty. Raz wymiotowałam.

Dziś nadszedł dzień w którym ziściłam moje marzenia o dredach, po trzech latach wreszcie je zrobiłam.
Nie ważne że Blondyn siedział nad nimi 7 godzin, nie ważne że boli mnie cały czas głowa i nie ważne jest to że są króciutkie i odstają. Są i są zrobione genialnie, są cieniutkie i są zakończone pędzelkiem, są takie jakie chciałam. Chciałam zrobić sztuczne przedłużki ale teraz myślę że to nie potrzebne, może poproszę Blondyna o przerobienie dredów mojego chłopaka i je sobie doczepie, ale to ustalimy na mojej imprezie urodzinowej. Dzień spędziłam w genialnym towarzystwie Blondyna mojego chłopaka i niebieskowłosej Justyny. Cały dzień gadaliśmy się wygłupialiśmy. Bardzo fajnie było. Tylko niech ta głowa mnie przestanie boleć.


Tego po wyżej nie odbierajcie jako atak.
Jako że się obraziłam czy coś.
Po prostu musiałam wam opisać mój punkt widzenia jako chorej osoby.
Dziękuje wam za wsparcie.
A to ja, jako meduza



8 komentarzy:

  1. właśnie napisałam pod twoim poprzednim postem wyjaśnienie mojej "teorii", które jak na ironię się usunęło. trudno, postaram się to tutaj odtworzyć. na początku chciałam przeprosić, jeśli to co powiedziałam było niewłaściwe albo nie na miejscu. sama też w pewnym stopniu jestem bulimiczką, nie wymiotuję co prawda, ale od jakiegoś czasu właściwie żyję na środkach przeczyszczających, co jest działaniem bez sensu, bo i tak wchłaniam kalorie z pożywienia, którym się opycham do granic wytrzymałości. robię to jednak chcąc się uspokoić, bo skoro już zjadłam, to przynajmniej szybciej się tego pozbędę. i wydaje mi się, że z wymiotowaniem jest podobnie - jesz, a potem wymiotujesz, żeby się uspokoić myślą, że mimo jedzenia nie przytyjesz i to chyba ta myśl jest tak uzależniająca. wydaje mi się, że stąd się to bierze, ze strachu przed przytyciem i ze spaczonego spojrzenia na jedzenie. jeśli się mylę albo masz jakieś swoje koncepcję, proszę, powiedz mi. zaburzenia odżywiania się mi bliskim tematem i chciałabym zrozumieć, najlepiej, jak potrafię. dotychczas tworzyłam sobie w głowie teorie, najwyższa pora skonfrontować je z rzeczywistością. jeszcze raz przepraszam, nie chciałam być ignorantką. mam szczerą nadzieję, że sobie poradzisz z chorobą, twoje wyniki się poprawią, a ty poczujesz lepiej!
    odnoszę wrażenie, że obracasz się w świetnym towarzystwie :) ekstra nowa fryzurka, dredy faktycznie śliczne, te pędzelki na końcu fajne! odważny krok, ale spełniłaś marzenie, to jest ważne.
    a co do tych imprez, dzisiaj czuję się fatalnie. taka pusta. nie lubię tego uczucia i marzę o tym, żeby dowartościować się kiedyś w ramionach kogoś na trzeźwo, mając poczucie, że faktycznie jestem ważna. teraz na woodstocku będzie to samo (szkoda, że nie dostaniesz urlopu!). to satysfakcjonuje, ale na chwilkę. a potem zostaje się samemu i walczy ze wspomnieniami. ugh.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy 500 kcal ja jednak czuję się źle, jakbym miała trojaczki w brzuchu...
    Wolę wypić niż zjeść.
    W zeszłym roku na Woodstocku mało brakowało, a moje włosy do tyłka zamieniłyby się w dredki :D jednak jestem na uczelni oficerskiej i nie mogę mieć dredków do munduru :( kolczyki też musiałam powyciągać. Tyle zła (:

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętaj, że trzymam za Ciebie kciuki :* Za Twoją wygraną z bulimią. Nie poddaj się i nie pozwól byś kiedykolwiek straciła wiarę.
    Trzymaj się kochanie!

    OdpowiedzUsuń
  4. wydaje mi się, że rozumiem. też boję się ilości jedzenia, które pochłaniam. to takie nieszczęście, kiedy czynność z założenia prosta przynosi tyle problemów. no nic, dzięki za wyjaśnienia i pozostaje mi jedynie słać mnóstwo siły - spróbujesz jutro nie wymiotować?

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana uważaj na siebie. Ja przeżyłam rok z bulimią i wierz mi, że wiem co to znaczy...
    A dredy hmm są bardzo nie w moim stylu, ale co kto woli. Skoro tobie się podobają to czemu nie ? ;)
    Stay Strong <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Lepiej by tego nie ujęła. Zastanawiałaś się może nad terapia?
    Trzymaj się Kochana.
    Pozdrawiam, Aga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wypowiedziałabym się, ale chyba nie ma takiej potrzeby. Ja Cię dobrze rozumiem kiri, nie od dziś jestem z bulimią i jestem w niej głęboko. Powiem tylko, że też niejednokrotnie próbowałam komuś z zewnątrz (oczywiście w internecie) wytłumaczyć, czym bulimia jest i nie oczekujmy szczególnego zrozumienia, bo niektórzy zapominają przede wszystkim, że tutaj szczególnym punktem jest niepohamowana żądza jedzenia. Wymiotowanie jest konsekwencją. Cóż. I ja Twój blog również dodaję do obserwowanych. Trzymaj się ciepło i staraj się ograniczyć tą zarzyganą autodestrukcję. Nie muszę Ci przecież mówić, jak to jest groźne - 2 lata i opis Twojego stanu zdrowia mówią same za siebie.

    OdpowiedzUsuń
  8. cześć ;)
    rocznik 95, bulimia 2 i pół roki
    aktualnie znowu się jakoś ogarnęłam, wyszłam z kilkunastodniowego ciągu i 10dzień bez rzygania.
    może to ten czas.

    ps.naprawdę. piękna jesteś. to straszne, że chorujesz na takie gówno.

    OdpowiedzUsuń